Zagrałem w trzecią część Bioshocka zaraz po premierze, przeszedłem, pozdobywałem parę achivmentów i tyle. Niedawno natrafiałem na ofertę DLC w dobrej cenie i przypomniałem sobie o tej grze. Zacząłem trochę o niej czytać i mimo wielu nie odpalonych tytułów w bibliotece postanowiłem do niej wrócić...
Nie wiem, czy siedem lat temu byłem bardziej niedojrzały, a może mniej wrażliwy albo kompletnie ślepy bo już od pierwszego wylądowania w Columbii dostałem ciarek. Efekt który wywarła na mnie muzyka w kościele/sanktuarium proroka w połączeniu z klimatem tego miejsca nie pozwolił mi się oderwać od gry przez kolejne 100 godzin. Nie będę spoilerował tej historii bo sama w sobie jest dosyć skomplikowana i zagmatwana ale jeżeli nie grałeś/grałaś w ostatnią część Bioshocka to rzuć wszystko i odpalaj grę. Utopijne miasto w chmurach mnie osobiście zaczarowało, fenomenalna grywalność, oprawa audio wizualna, ciekawe DLC osadzone w znanym z poprzednich części Rapture oraz tryb wyzwań dały mi rozrywkę na najwyższym poziomie. Zdecydowanie polecam, jedna z lepszych gier w jaką dane mi było zagrać...